26 sierpnia w Herbaciarni Klimaty Aleksandrowianie wysłuchali monodramu "Przebiegum życiae" w wykonaniu absolwenta łódzkiej Filmówki Bartłomieja Błaszczyńskiego.
Sala była pełna, emocje ogromne, bo przesłanie poważne i skłaniające do refleksji .
Absolwent łódzkiej Filmówki Bartłomiej Błaszczyński "Przebiegum życiae", rozlicza sięze współczesną polskością zderzoną z rzeczywistością emigracji. Jest ona jak skok na główkę do lodowatej wody.
Adaptacji groteskowej powieści Piotra Czerwińskiego o tym samym tytule dokonał sam aktor, starając się zachować Vonneguthowski klimat podróży po wrogiej Irlandii i równie wrogiej Polsce.
Bohater (Konrad) opowiada o historii swojego przyjaciela Gustawa, czterdziestoletniego ekonomisty, który z dnia na dzień traci wszystko co ma i podejmuje kuriozalną decyzję o wyjeździe na Wyspy. Pełen nadziei i dobrych myśli jeszcze nie wie, co czeka go w promised landzie, krainie bajabongo.
Symbolika Konrada/Gustawa jest tylko jednym z aspektów ponadczasowości tekstu. Świadczy o niej także nawiązania do Małego Księcia i poszukiwanie przez głównego bohatera tożsamości ojczyźniano-europejskiej, ale także zwykłego męskiego rytuału przejścia, dzięki któremu Konrad "dorasta, poważnieje, a nawet żałośnieje", jak Gustaw.
Gorzko-gorzki wydźwięk monodramu pomaga zrozumieć bezcelowość naszego "siedzenia na zmywaku" i realistycznie spojrzeć na prawidła, którymi kierują się tubylcy w relacji z poszukującymi pracy polakami. "You know? Czasem czuję się, jak ci wywiezieni z Afryki na slave shipach, tylko, że my jesteśmy self-made niewolnikami dwudziestego pierwszego wieku. I nawet nie trzeba było nas podbijać, wystarczyło nas kupić". Dokąd zaprowadzi nas ta pisana ponglishem (spolszczonym angielskim) historia?
Adaptacji groteskowej powieści Piotra Czerwińskiego o tym samym tytule dokonał sam aktor, starając się zachować Vonneguthowski klimat podróży po wrogiej Irlandii i równie wrogiej Polsce.
Bohater (Konrad) opowiada o historii swojego przyjaciela Gustawa, czterdziestoletniego ekonomisty, który z dnia na dzień traci wszystko co ma i podejmuje kuriozalną decyzję o wyjeździe na Wyspy. Pełen nadziei i dobrych myśli jeszcze nie wie, co czeka go w promised landzie, krainie bajabongo.
Symbolika Konrada/Gustawa jest tylko jednym z aspektów ponadczasowości tekstu. Świadczy o niej także nawiązania do Małego Księcia i poszukiwanie przez głównego bohatera tożsamości ojczyźniano-europejskiej, ale także zwykłego męskiego rytuału przejścia, dzięki któremu Konrad "dorasta, poważnieje, a nawet żałośnieje", jak Gustaw.
Gorzko-gorzki wydźwięk monodramu pomaga zrozumieć bezcelowość naszego "siedzenia na zmywaku" i realistycznie spojrzeć na prawidła, którymi kierują się tubylcy w relacji z poszukującymi pracy polakami. "You know? Czasem czuję się, jak ci wywiezieni z Afryki na slave shipach, tylko, że my jesteśmy self-made niewolnikami dwudziestego pierwszego wieku. I nawet nie trzeba było nas podbijać, wystarczyło nas kupić". Dokąd zaprowadzi nas ta pisana ponglishem (spolszczonym angielskim) historia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz